
HAIRMATE Kissy Oil – cudowny eliksir czy zmarnowane pieniądze?
Testy drogeryjnych produktów to nasze redakcyjne guilty pleasure, dlatego po serum z czarnuszką Bioelixire i olejku rozświetlającym Only Bio przyszedł czas na wypróbowanie kolejnego kosmetyku ochronnego do włosów. Tym razem testujemy Kissy Oil marki HAIRMATE, którego różowe opakowanie i złote drobinki skradły nasze serca.
Kiss kiss kiss
Pod słodką jak pierwszy pocałunek nazwą kryje się produkt, którego proces kreatywny z pewnością spędzał grafikom sen z powiek niejednej nocy. Cała seria jest wizualnie odpicowana, dlatego z pewnością wpasuje się w przestrzeń każdej łazienki – szczególnie tych w klimacie minimal albo barbiecore. Zresztą dokładnie dlatego serum trafiło do naszego koszyka bez sprawdzania składu i większej refleksji. Przyznajemy więc, że ten chwyt zagrał na naszej naiwności i poczuciu estetyki dokładnie tak, jak zaplanowała to agencja marketingowa marki.

Co obiecuje producent?
- Serum do włosów suchych, puszących się, matowych.
- Wielofunkcyjny olejek KISSY doskonale sprawdzi się w pielęgnacji każdego rodzaju włosów.
- Możesz go użyć jako odżywczego serum do włosów puszących się i niezdyscyplinowanych oraz do dociążenia i zabezpieczania końcówek przy stylizacji.
- Olejek odżywia bez obciążania, a włosy sprawiają wrażenie zregenerowanych.
- Olejek ma działanie antystatyczne.
- Zawarty w KISSY OIL olej z orzechów brazylijskich świetnie kondycjonuje, uelastycznia i nabłyszcza.
- Serum pachnie orzeźwiająco bergamotką, wanilią, piżmem i cedrem. Lekko cytrusowy i subtelnie słodki zapach dopełnia sandałowiec i heliotrop.
Pierwsze wrażenia
- Opakowanie – bardzo estetyczne i przyciągające wzrok. Szklana butelka z różową pompką i mieniące się złote drobinki wyglądają naprawdę elegancko. Na nas podziałało jak lep na muchy.
- Cena – 40 zł bez grosza za 50 ml produktu. Nie jest to cena luksusowego produktu, ale zdecydowanie wykracza poza koszty drogeryjnych olejków do włosów, które przyzwyczaiły nas do ceny niższej niż 10 zł.
- Aplikacja – buteleczka z pompką to pierwszy plus, o ile nie zepsuje lub nie zapcha się po trzech użyciach.
- Zapach – taki sobie. Przypomina aromat przypalonego karmelu, ale jest bardzo delikatnie wyczuwalny i szybko ulatnia się z włosów.
- Złote drobinki – ślicznie się mienią w opakowaniu i nie ukrywamy, że bardzo na nie liczymy.
- Konsystencja – serum ma płynną konsystencję lekkiego olejku.
- Aplikacja – jest przyjemna, chociaż nie przypomina klasycznych, gęstych olejków. Możliwe, że łatwo będzie użyć go za dużo i przeciążyć włosy.

HAIRMATE Kissy Oil – opinie i wnioski redakcji
Spędziliśmy miesiąc testując olejek, żeby móc szczerze odpowiedzieć sobie (i Wam) na pytanie: “czy było warto”? Jak zawsze przyznaliśmy punkty w kluczowych kategoriach, w skali od 1 do 5. Enjoy!

Opakowanie 5/5
Opakowanie zdecydowanie wyróżnia się na tle innych kosmetyków ochronnych, które zwykle są sprzedawane w plastikowych buteleczkach. Różowe elementy i prosta typografia również działają na plus i nie odciągają uwagi od tego, co najważniejsze – zawartości. Dostępna jest wyłącznie pojemność 50 ml, za co mały minus, ponieważ nie jest to format podróżny i jedyną opcją, żeby mieć go ze sobą w torebce to przelanie olejku do mniejszej buteleczki. Butelka jest szklana, co nadaje olejkowi luksusowy vibe – na łazienkowej półce nie przypomina typowych drogeryjnych ser. Dodatkowo szkło to zrównoważona alternatywa dla wszechobecnego plastiku. Obecne w olejku złote drobinki ładnie odbijają światło, ale nie są nachalne – widać, że są po prostu dodatkiem do serum.
Wydajność 4/5
Serum jest całkiem wydajne chociaż początkowo nie wydawało się, że tak będzie. Producent zaleca stosowanie 1-5 pompek. My na jeden raz zużywamy ok. 1-2, czasami dodatkowe dwie w ciągu dnia. Serum nie pozostaje na włosach przez wiele godzin więc dobrze jest je reaplikować – szczególnie w jesienno-zimowej aurze. Wilgotne włosy chłoną nawet więcej kosmetyku, ale olejek nie obciąża ich ani nie skleja, a butelka po miesiącu jest w połowie pełna. Uwaga: wysokoporowate kosmyki będą “pić” jeszcze więcej olejku, więc może się zdarzyć, że 50 ml wystarczy wówczas na maksymalnie miesiąc (lub mniej w zależności od kondycji i długości włosów).
Dozowanie 5/5
Pompka bardzo ułatwia dozowanie i aplikację. W przypadku nisko- i średnioporowatych włosów średniej długości i długich, jedna pompka starcza na pokrycie końcówek, dwie-trzy nakładamy od linii szczęki, a trzy-cztery kiedy pasma są wilgotne.
Aplikacja 5/5
Olejek ma lekką konsystencję, bardzo przyjemną w użyciu. Jest śliski i dobrze przylega do włosów. Po nałożeniu nie widać ochronnej warstwy, którą tworzy. Dodatkowo nie skleja i nie przeciąża kosmyków nawet wtedy, gdy aplikujemy je kilka razy w ciągu dnia na tych samych partiach.
Efekt nabłyszczający 3/5
Włosy po użyciu serum są wyraźnie gładsze i odrobinę bardziej lśniące. Nie jest to jednak spektakularny efekt, a jedynie wynik właściwości emolientów. Złotych drobinek niestety nie widać, jednak włosy stają się delikatnie rozświetlone.
Stosunek ceny do jakości 5/5
Według nas cena i jakość idą ze sobą w parze. Koszt nie jest przesadnie wysoki, chociaż nie jest to też 5-10 zł, jak w przypadku ser Bioelixire czy Only Bio. Olejek faktycznie sprawdza się na puszących, matowych i suchych włosach, przywracając ich gładkość, miękkość, elastyczność i delikatny, zdrowy blask.
Zapach 3/5
Nie przypadł nam specjalnie do gustu, ale to kwestia indywidualna. My czujemy w nim głównie spalony karmel i bardzo delikatne nuty wanilii, przypraw korzennych oraz cedru. Bergamotki, piżma, sandałowca i heliotropu nie wyczuliśmy. Zapach jest jednak bardzo subtelny i nie pozostaje długo na włosach, co może być zarówno plusem, jak i minusem dla tych, którym ten aromat będzie się bardzo podobał.
Odżywienie i regeneracja 4/5
Przy regularnym stosowaniu serum włosy stają się faktycznie ładniejsze, bardziej odporne, gładsze, lśniące i elastyczne. Efekt nie jest spektakularny ale pamiętajmy, że jest to jedynie olejek ochronny, a nie rewitalizująca maska.
Ochrona włosów 4/5
Olejek zabezpiecza włosy przed nadmierną utratą wilgoci, uszkodzeniami mechanicznymi, plątaniem, rozdwajaniem i kruszeniem. Pomaga utrzymać je elastyczne, zdrowo lśniące, gładkie i sypkie. Posiada też filtr UV, o czym producent nie informuje na opakowaniu, a jedynie w składzie. Serum nie działa jednak przez cały dzień, dlatego warto mieć je przy sobie i nakładać w ciągu dnia, jeśli zajdzie taka potrzeba. Butelka jest jednak dość spora i szklana, co jest zdecydowanie mniej poręczne niż 20 ml olejki Bioelixire czy Only Bio.
Skład 4/5
Jest w porządku, jednak odejmujemy punkt za brak informacji o tym skąd (i z czego) wzięły się obecne w serum złote drobinki.
- Cyclopentasiloxane, Dimethiconol – emolienty o działaniu ochronnym, zmiękczającym, wygładzającym i nabłyszczającym. Tworzą warstwę okluzyjną na powierzchni włosów, dzięki czemu zapobiegają nadmiernej utracie wilgoci, plątaniu, kruszeniu i rozdwajaniu, a także zabezpieczają przed zanieczyszczeniami.
- Bertholletia Excelsa Seed Oil – olej z orzechów brazylijskich kondycjonuje, odżywia i wzmacnia włosy. Działa antyoksydacyjnie, zmiękczająco i regenerująco.
- Parfum – syntetyczna kompozycja zapachowa.
- Calcium Aluminum Borosilicate – to mieszanka wapnia, glinu i krzemianów boru mineralnego, która zagęszcza konsystencję kosmetyków.
- Juniperus Virginiana Oil – olejek cedrowy nie tylko nadaje drzewnego aromatu, ale dodatkowo wzmacnia i zmiękcza włosy.
- CI 77891 (titanium dioxide) – to filtr UV, który zabezpiecza włosy przed szkodliwym działaniem promieni ultrafioletowych.
- Tetramethyl Acetyloctahydronaphthalenes, Hexamethylindanopyran, Benzyl Benzoate, Limonene, Linalool,Isoeugenol, Coumarin – składniki kompozycji zapachowej.
- Silica – krzemionka to naturalna substancja o działaniu regenerującym włosy, poprawiającym konsystencję i właściwości aplikacyjne kosmetyku oraz stabilizującym emulsję.
- CI 77491 – tlenek żelaza o funkcji czerwonego barwnika.
- Tin Oxide – tlenek cyny zmniejsza przepuszczalność kosmetyku dla światła i wpływa korzystnie na właściwości aplikacyjne.
Dodaj komentarz