
NeuroGlow – nauka czy chwyt marketingowy?
Trendy w kosmetologii zmieniają się dynamicznie, chociaż ostatnie lata nie przyniosły szczególnie rewolucyjnych pomysłów. Ten rok może jednak wiele zmienić w naszym podejściu do codziennej pielęgnacji, a wszystko za sprawą rosnącego zainteresowania neurokosmetyką. To koncept, który ma łączyć w sobie nie tylko troskę o kondycję skóry, ale także realny wpływ na układ nerwowy, samopoczucie i redukcję stresu. Czy jednak NeuroGlow to rzeczywiście przełom w pielęgnacji skóry, czy jedynie chwyt marketingowy? Sprawdzamy!
Czym są neurokosmetyki?
Podstawą neurokosmetyki jest założenie, że mózg i skóra są ze sobą powiązane. Wpisuje się to w trend holistycznego pojmowania ciała i jego reakcji – w końcu wiele ludzkich emocji jest odczuwanych i zauważanych już na poziomie skóry, np. bladość (zwężenie naczyń krwionośnych), gęsia skórka (skurcze mięśni u podstawy mieszków włosowych) czy zarumienienie (rozszerzenie naczyń krwionośnych), a skóra i mózg formują się w tym samym okresie rozwoju płodowego.
Właśnie dlatego połączenie pielęgnacji ze zjawiskiem neuromodulacji ma potencjał pomóc w uzyskaniu efektów daleko wybiegających poza klasyczne działanie kosmetyków, np. zmniejszać napięcia i uzyskać “glow”, który nie jest jedynie wynikiem konkretnych witamin czy składników mineralnych, ale promieniuje ze środka organizmu – zupełnie jak w czasie stanu zakochania. Nie od dzisiaj wiadomo, że nasz nastrój ma silny wpływ na wygląd skóry. To dlatego jesienią i zimą częściej zmagamy się z szarą, zmęczoną cerą, która na wiosnę – wraz z przypływem energii – odzyskuje młodzieńczą witalność.
Jak działają neurokosmetyki
Neurokosmetyki to produkty pielęgnacyjne, których zadaniem jest oddziaływać na skórę poprzez interakcję z układem nerwowym. Opiera się to na wykorzystaniu nietoksycznych składników bioaktywnych, które mają zdolność działania na poziomie neurologicznym i mogą wpływać na neuroprzekaźniki, np. serotoninę czy dopaminę. W ten sposób poprawiają wygląd skóry oraz ogólne samopoczucie stosujących je osób. Jak to możliwe? W skórze właściwej, czyli środkowej warstwie ludzkiej skóry, znajdują się liczne receptory czuciowe ściśle „współpracujące” z układem nerwowym. To właśnie one są odpowiedzialne za to, że nasz mózg rejestruje uczucie dotyku, bólu, swędzenia, zimna, pieczenia, łaskotania lub gorąca. NeuroGlow opiera się m.in. na neuropeptydach czy ekstraktach roślinnych o właściwościach relaksacyjnych. W ten sposób kosmetyki działają dwutorowo: poprawiają kondycję skóry poprzez jej nawilżenie, ukojenie, ujędrnienie i regenerację oraz wpływają na układ nerwowy zmniejszając napięcia i stres lub wywołując uczucie odprężenia dzięki interakcji składników aktywnych z receptorami neuronalnymi.
Nauka czy marketing?
Neurokosmetyka to z pewnością interesujący kierunek w branży kosmetycznej. Chociaż koncepcja NeuroGlow wydaje się obiecująca, pojawiają się pytania o jej naukową zasadność. Prowadzone badania nad wpływem substancji aktywnych na układ nerwowy wciąż pozostawiają więcej pytań niż odpowiedzi, a dowody na ich faktyczne działanie są mocno ograniczone i wymagają dalszych badań klinicznych. W związku z tym istnieje ryzyko, że sam termin „neurokosmetyki” może być używany głównie jako narzędzie marketingowe, aby wyróżnić produkty marki na tle konkurencji.
Dodaj komentarz